Trebunie-Tutki – w 14 dni dookoła świata
Dla zespołu
Trebunie-Tutki dalekie podróże to nie pierwszyzna, ale tym razem przyszło im
zmierzyć się nie tylko z egzotyczną publicznością, ale ogromnym zmęczeniem.
Wiosenne tournee objęło obie półkule - zaczęli w Warszawie, potem Chiny i
USA.
Chińscy organizatorzy potężnych festiwali- Chaoyang Pop Music
Festival i Strawberry Music Festival, toczących się na ogromnych stadionach,
parkach i salach koncertowych w Pekinie w ostatnim tygodniu kwietnia i
pierwszych dniach maja, starannie wybrali wykonawców zagranicznych. Z Europy
tylko Irlandczyków i właśnie Trebunie-Tutki. Wbrew temu, co powtarzają
niektóre media, nie mieliśmy zamiaru podbijać Chin… Ktoś, kto choć raz
odwiedził siedzibę potężnego ”chińskiego smoka”, wie, że to raczej
niemożliwe - Chińczycy naprawdę już dużo widzieli, mają też swoje disco polo
i przechwałki niektórych „gwiazd” z Polski możemy włożyć między bajki. Za to
bardzo interesuje ich nasza odmienność, oryginalne instrumenty, brzmienie,
podziwiają też unikatowe stroje.
„Naszą
misją, jak zawsze, było godne i oryginalne zaprezentowanie kultury i muzyki
naszego kraju w formie przystępnej dla każdego, niezależnie od szerokości
geograficznej”- mówi lider zespołu, Krzysztof Trebunia-Tutka. ”Szczególnie
wymownie brzmiały nasze utwory, powstałe w duchu góralskiej ślebody, a
Chińczycy chętnie powtarzali słowa refrenu ”Jo cłek wolny…” czyli „Human
Independent”… W otoczeniu wszechobecnych strażników i policji w szarych i
zielonych mundurach, robiło to niesamowite wrażenie”- wspomina Krzysztof.
Pekin przywitał muzyków mglistą, bezsłoneczną pogodą, ale po kilku dniach
okazało się, że… lepiej nie będzie. Słońce w Pekinie zasłania gęsty smog,
który skutecznie odgradza od wspaniałych widoków, nawet tych zapierających
dech w piersiach - z Wielkiego Muru Chińskiego. Jak się okazało, do
przejścia niektórych odcinków po wyjątkowo wysokich schodach potrzeba
wysokogórskiej zaprawy, której jednak Trebuniom nie zabrakło. Niebywałą
gratką turystyczną była wizyta na Placu Niebiańskiego Spokoju -Tiananmen,
gdzie w (utrzymywanym siłą) pokoju spoczywa Wielki Wódz. 1 Maja, w
największe święto komunistycznych Chin, na placu roiło się od setek tysięcy
”pielgrzymów, którzy zjechali tu całymi rodzinami (czy dobrowolnie ?) ze
wszystkich kantonów. Oprócz zespołu, nie było tam żadnych „bladych twarzy”,
więc powodzenie było ogromne - zdjęciom, głaskaniu jasnych włosów i uściskom
rąk nie było końca.
Chińczycy mają wielki szacunek dla muzyki i występujących artystów, a do
wspólnej zabawy włączają się chętnie, choć z natury są bardzo powściągliwi.
Jeden z koncertów Trebuniów-Tutków odwiedziły maskotki EURO 2012, które
szybko pozwoliły dotychczas zdezorientowanym widzom, rozpoznać w naszych
góralach gospodarzy tegorocznych rozgrywek. Przy okazji, (grający na co
dzień w ataku?), Krzysztof mógł się wykazać sprawnością fizyczną, wysoko
wybijając w publiczność firmowe piłki. Przebój „Hej Hanko” przerodził się w
„Hej Poland, hej” a potem „Hej, Beijing, hej”! Wyszedł z tego całkiem
zgrabny hymn, na mecze jak znalazł!
O rozkoszach podniebienia i śliwkowym winie długo by opowiadać, o
specyficznym pojmowaniu zasad ruchu drogowego również . Mimo odrębności
kulturowej, bardziej widocznej na prowincji, Chiny gospodarczo doganiają
Zachód. Aby przekonać się, czy aby już go nie przegoniły, zespół
Trebunie-Tutki poleciał prosto z Pekinu do Chicago. Kolejna zmiana czasu
dała się mocno we znaki, ale koncerty w Domu Podhalan i Copernicus Center
były pełne energii i „góralskiej siły”!
kliknij na zdjęciu by powiększyć
|